Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze,
a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich (Iz 53, 6).
Droga …. Droga życia … Droga krzyżowa …
Droga jest po to, aby nią iść, podążać do jakiegoś wyznaczonego celu, którym dla chrześcijanina jest Dom Ojca. Na drodze życia się nie stoi, nie zawraca, gdyż to oznaczałoby porażkę, przegrane życie.
Droga życia, bywa czasem Drogą krzyżową …, kiedy spotkamy na niej trudności, cierpienie, porażki, nieudane próby poukładania wszystkiego po swojemu. Warto jednak, pomimo wysiłku i wyrzeczeń, dzielnie podążać swoją drogą życia, zapraszając do wspólnej wędrówki Tego, który podobną drogę przeszedł przed nami – Jezusa Chrystusa.
Stacja I – Wyrok
„Oto Król żydowski” – powiedział Piłat. Oto król, którego poddani chcą się pozbyć, zdetronizować, by przejąć władzę, panować, ustalać swoje prawa.
Dzisiaj warto poszukać analogii do obecnej sytuacji. Doszliśmy w swojej pysze daleko, tak wiele osiągnęliśmy – i nagle wyrok: pandemia koronawirusa. Nie potrafiliśmy zatrzymać się sami, więc zrobił to za nas niedostrzegalny gołym okiem, maleńki wirus. Tak wiele istotnych rzeczy, obowiązków, które musiały zostać wykonane, w jednej chwili przestały mieć znaczenie. Żyjemy dalej, świat się nie zawalił.
Choroba nie musi prowadzić do śmierci, lecz może też być błogosławieństwem; sprawi, że innym okiem popatrzymy na rzeczywistość. Świat po koronawirusie, nie będzie już taki sam…
Stacja II – Ciężar
Nikt nie chce cierpieć. Cierpienie przychodzi samo, często niespodziewanie, bez naszej zgody, bez akceptacji, bez pytania …
Bez krzyża nie ma Chrystusa. Bez krzyża nie ma chrześcijaństwa. Krzyż uwiera, lecz ostatecznie prowadzi do zmartwychwstania.
Dzisiaj, uwierają nam nakładane ograniczenia, pozamykanie w domach, kwarantanna. Przyzwyczailiśmy się żyć razem, a jednak osobno. Dotąd oddaleni od siebie często setki kilometrów, teraz uczymy się żyć na nowo razem, na kilkudziesięciu metrach kwadratowych.
Cztery ściany, jak cztery ramiona krzyża. By przetrwać – potrzeba tylko Chrystusa…
Stacja III – Upadek
Upadek boli. Podobnie, jak cierpienie, przychodzi nagle, niepostrzeżenie, jak intruz, nieoczekiwany, niechciany gość. Zapatrzeni w siebie, w swoje potrzeby, przestaliśmy dostrzegać innych: ich tęsknoty, pragnienia, oczekiwania.
A dzisiaj … Telewizor, komputer, hałasujące dzieci… Brakuje spokoju, ciszy, atmosfery modlitwy. Ale wargi szepczą pobożne słowa, choć serce pogrąża się w „krainie” zniechęcenia, smutku i strachu.
Popatrzmy na Jezusa, On nauczał, uzdrawiał, pocieszał, rozmawiał z Ojcem. Dany nam czas jest po to, by dawać siebie innym; kochać, pocieszać, a wszystkie troski zostawiać u stóp Chrystusowego krzyża. Każdy gest może być dzisiaj modlitwą. Wykorzystajmy dobrze ten czas.
Stacja IV – Matka
Wiara Maryi była niezłomna, jak wiara Abrahama, który został poddany ciężkiej próbie. Mężnie trwała pod krzyżem Syna. Kiedy rodziła Jezusa w stajni, kiedy uciekała do Egiptu, kiedy mówiono, że Jej Syn postradał zmysły…, to wszystko składała w ofierze Bogu. Odwaga Maryi polegała na tym, że była tam, gdzie być powinna. Oddana bez granic i wierna.
Jesteśmy teraz w miejscu, w którym Bóg chce, abyśmy byli. Trudy codzienności, bezradność, konflikty, troski, oddajmy Bogu przez Maryję, a On z dnia na dzień będzie nas doskonalił
w miłości.
Jest takie słowo, słowo jedno,
Przy którym inne słowa bledną.
Słowo, co nigdy nie zawodzi,
wierne i czułe do ostatka.
Najbliższe sercu, najpiękniejsze,
jedno, jedyne słowo Matka.
Dzisiaj jest właśnie czas na to, abyśmy to słowo, odkryli, zrozumieli i docenili tę wielką wartość. Naszych Matek, naszych rodziców, a nade wszystko naszej najlepszej Matki Maryi.
Stacja V – Szymon z Cyreny
Szymon, jak co dzień wracał z pola, gdy przymuszono go, aby pomógł Skazańcowi dźwigać krzyż. Po czasie zorientował się, że nie on był tym, który pomaga.
Czasami przymus staje się wyborem. Bywa, że podejmujemy się czegoś niechętnie,
z konieczności wchodzimy na drogę, która na końcu może okazać się wspaniałą wygraną. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Dobra wola, to pierwszy krok do zmiany na lepsze, do nawrócenia. Może sytuacja pozostanie taka sama, ale zmieni się nasze nastawienie. Kiedy dotykamy krzyża bliźniego, ten krzyż przemienia nas w świętych, niosąc go poznajemy Jezusa.
Szymon Cyrenejczyk otrzymał łaskę wiary. A Jakie dary dzisiaj rozsiał Bóg w mojej codzienności? Co dzięki obecnym doświadczeniom stanie się moim udziałem?
Stacja VI – Chusta Weroniki
Weronika dała się poznać przez jeden gest dobroci. Jezus Jej tego nie zapomniał. Nie tylko na chuście, lecz w sercu Weroniki wyrył swoje Boskie Oblicze.
Małe gesty, zwykłe ludzkie odruchy serca… Nie tylko Bóg ich nie zapomina. One zmieniają grzesznika w świętego. Ktoś widzi we mnie dobro, więc może jestem dobry? Warto być dobrym, warto się uśmiechać, warto pomagać. Kto daje, prędzej czy później odkryje, że został bardziej obdarowany.
Dzisiaj jest czas, kiedy w naszych domach, w naszych rodzinach możemy ukazywać innym Boga, poprzez pocieszenie, wsparcie, otarcie łez. Dzisiaj czynione przez nas dobro może być niczym chusta Weroniki.
Stacja VII – Drugi upadek
Upadki ranią Boga, bliźnich i nas samych. Powtarzające się słabości frustrują, odbierają chęć życia, prowadzą do izolacji. Nie mogę jednak uciec, nie ma miejsca, jest tak ciasno… Te same twarze, dni – jeden do drugiego podobny, niedziela – Dzień Pański – bez kościoła, bez Eucharystii, Msza święta on-line…
Czasem trzeba coś stracić, by docenić tego wartość. Bóg chce, byśmy ponad wszystko pragnęli Jego samego, byśmy doświadczyli tęsknoty za Chrystusem. Ufajmy, że drzwi naszych kościołów na nowo zostaną otwarte, ale człowiek, który odchodzi z tej ziemi, już nigdy nie wróci.
Dzisiaj, teraz, jest czas, by kochać, by po wielokroć przebaczać, by okazywać cierpliwość, by za każdym razem pomagać i podnosić się z każdego upadku.
Stacja VIII – Płaczące niewiasty
Każdy potrzebuje pocieszenia; dobrego słowa, podtrzymania na duchu. To nie może być jednak tanie pocieszenie, bezrefleksyjne słowa, od tak, żeby coś powiedzieć… Tym, który pociesza jest przede wszystkim Bóg. On jest pierwszy. Jego słowa są pełne treści, pełne nadziei. Pozwólmy Bogu się pocieszać, by nieść pocieszenie innym. Wylejmy przed Nim swoją duszę.
Ucho Boga, zawsze słyszy głos serca.
O wiele łatwiej jest pocieszać innych, kiedy nam samym jest dobrze. Jednak, kiedy spotykają nas trudy i tak jak dzisiaj, cierpimy zamknięci w domach, odizolowani, przestraszeni, może pojawić się chęć zamknięcia w sobie, może odzywać się w nas egoizm. Nie możemy się temu poddawać.
Dzisiaj właśnie trzeba zapomnieć o sobie, odrzucić egoizm, otworzyć szeroko serca dla drugiego człowieka i razem wyciągnąć ręce ku Bogu.
Stacja IX – Trzeci upadek
Uśpienie czujności sprawiło, że boleśnie odczuliśmy kolejny upadek. Dzisiaj buntujemy się, że to nie jest życie, jakie sobie wymarzyliśmy. Niewygody, braki, ciasnota, hałas, niezrozumienie…
Nigdy jednak nie możemy zwątpić, nie możemy się zniechęcać, bo to byłaby przegrana w naszym życiu. Z każdego upadku możliwe jest powstanie. To, co przychodzi spoza nas, jest od nas niezależne, pochodzi od Boga. Próby umacniają wiarę, hartują, wyzwalają z egoizmu.
Dlatego dzisiaj zaczynajmy od nowa w imię Chrystusa, który na drodze krzyżowej upada pod ciężarem naszych grzechów. Pamiętajmy, że dopóki żyjemy, wszystko jest do naprawienia. Życie na ziemi jest kwarantanną na drodze do nieba.
Stacja X – Odarcie z szat
Złe myśli, pragnienia, słowa, pochodzą z serca. Żołnierze obnażają z szat Jezusa. Swoje okrucieństwo usprawiedliwiają koniecznością wykonania rozkazu.
Jakże często swoje grzeszne postępowanie usprawiedliwiamy chwilą słabości. Obnażamy przez plotkę, obmowę, osąd, złe spojrzenie, upokorzenie… Obnażając innych, obnażamy siebie – nędzę swojego serca, niedowartościowanie, poczucie bycia niekochanym. Trzeba strzec serca, by nie stało się kłębowiskiem żmij; modlić się, by Bóg nauczył mnie kochać tych, którzy są obok i dzielą ze mną los człowieka dotkniętego wirusem grzechu.
Dzisiaj boimy się choroby, boimy się, że możemy wszystko stracić. Chrystus pokazuje nam, że bogactwo jest w nas, w tym, co możemy dać drugiemu człowiekowi, w tym co możemy ofiarować Panu – nie lękając się! Ta stacja na drodze krzyżowej jest symbolem, że pozostaje tylko krzyż i Jezus. Tego nikt nam nie zabierze.
Stacja XI – Przybicie do krzyża
Jezus pozwolił się przybić do krzyża, zgodził się z wolą Ojca. Bunt na to, co mnie spotyka, nie pomaga, wręcz przeciwnie, potęguje ból, wzmacnia przygniatający ciężar.
Zgoda czyni ciężar lekkim; jest aktem woli, niekiedy zupełnie przeciwnym kotłującym się uczuciom, które zagłuszają rozum. Aktem posłuszeństwa Ojcu, Jezus zbawił świat.
Pomyślmy, ile razy siebie nawzajem przybijamy do krzyża poprzez słowa, postawy, milczenie.
Dzisiaj przyjmując na siebie ograniczenia, niemożność swobodnego przemieszczania się, chronimy nie tylko siebie, lecz również innych ludzi, którzy być może dzięki naszemu posłuszeństwu prawu ludzkiemu, posłuszeństwu Kościołowi, ocalą własne życie.
Stacja XII – Śmierć na krzyżu
Swoją śmiercią Jezus pokonał naszą śmierć. Zbawił świat. Czy nie mógł tego uczynić w inny sposób? Bez cierpienia?
W obliczu pandemii koronawirusa, rodzą się w sercu różne pytania: czy tak musiało się stać? Czy Bóg nie mógł tego wirusa powstrzymać? Bóg może wszystko! Jest wszechmogący, miłosierny.
Dzisiaj jest czas nawrócenia. To nie kara za grzechy, lecz konsekwencje niewłaściwych, grzesznych wyborów. Jezus Chrystus objawia miłość, daje ją nam i zarazem jej uczy. Ocalmy w sobie obraz Boga, ocalmy nasze człowieczeństwo i wejdźmy na drogę nawrócenia.
Stacja XIII – Zdjęcie z krzyża
Jezus nie zszedł z krzyża, do czego namawiali Go przywódcy żydowscy, nie wycofał się z powierzonej przez Ojca misji, lecz wytrwał do końca.
Coraz częściej słyszymy o porzuceniu stanu kapłańskiego, zakonnego, małżeńskiego i rodzinnego. Przepraszam, pomyliłem się, nic się nie stało… Zmieniamy życiowe wybory, jak parę znoszonych butów. Nagle nic mi nie pasuje…
Wszystko się zmienia, jedynie Bóg pozostaje niezmienny, stały w swej miłości do człowieka. Wytrwajmy na obranej drodze. Nie szukajmy szczęścia daleko. Szczęście spotyka się przy okazji, ukrywa się w małych rzeczach. Trwajmy, a przyjdzie taka chwila, że Maryja ogarnie nas swymi ramionami i zwróci Synowi, by razem z nami radował się przez całą wieczność. Maryja w poranionym ciele Jezusa widzi zwycięstwo.
Dzisiaj, nie bójmy się, kiedy upadają nasze nadzieje i wydaje nam się, że widzimy klęskę Bożych obietnic. Jezus na krzyżu również pozornie poniósł klęskę. Jeśli wytrwamy czeka nas zwycięstwo. Matka Bolesna wyprosi nam siłę na takie chwile próby – musimy jedynie zaufać i modlić się.
Stacja XIV – Złożenie do grobu
Jezus płakał nad grobem Łazarza i płacze nad każdym grobem. Współczuje, gdy tracimy bliskie osoby. Śmierć nie jest Mu obojętna. Jezus pociesza i zapewnia: „Twój brat, siostra żyje. Wierzysz mi?” Ukochane osoby tracimy z oczu tylko na chwilę, odzyskamy je na wieczność. Przez bramę śmierci przejdzie każdy. Miłość do tych, którzy odchodzą możemy wyrazić przez modlitwę. To najcenniejszy dar. Pamiętajmy, że Jezus jest z nami zawsze i wszędzie, w najciemniejszych godzinach życia. On jest światłością świata, zmartwychwstaniem umarłych, On jest wszystkim…
Dzisiaj, kiedy nie możemy nawet być przy zmarłym, na Jego pogrzebie, pamiętajmy, że On nie jest sam, że zawsze najbliżej jest Jezus, bo wszyscy mamy życie za cenę Jego śmierci.
I tylko wtedy wszystko ma sens i budzi nadzieję. Chrystus umarł za każdego z nas, abyśmy mieli życie wieczne.
Zakończenie
Przeszliśmy po śladach Jezusa, próbując przy każdej stacji odnaleźć siebie. Na jakim etapie drogi znajduję się dzisiaj, teraz? Jakich ludzi spotykam? Czy widzę bliźniego, który potrzebuje mojej pomocy?
Kiedy Zbawiciel umarł na krzyżu zaćmiło się słońce, ziemia się zatrzęsła, „zasłona przybytku rozdarła się na dwoje”. Ludzie w popłochu pouciekali do domów. Tylko kilka najwierniejszych osób zostało przy Panu Jezusie… To wszystko musi na nas przyjść, musimy się oczyścić.
Dzisiaj coś w nas musi umrzeć, musimy zrozumieć rany Jezusa, a wtedy znika pretensja.
Obyśmy okazali się wierni, obyśmy wybrali drogę miłości i pozostali temu wyborowi wierni.